Wspaniała pani Maisel: Komediowa rewolucja w różowej spódnicy

Pamiętam to jak dziś – był ciepły majowy wieczór, a ja siedziałam zwinięta w kłębek na kanapie, otulona ulubionym kocem w różowe flamingi. Moja współlokatorka właśnie wyjechała na długi weekend, zostawiając mnie sam na sam z Netflixem i pudełkiem lodów czekoladowych. Scrollując bezmyślnie przez listę rekomendacji, natknęłam się na „Wspaniałą panią Maisel”. Tytuł brzmiał intrygująco, ale szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego – jeszcze jedna komedia o perypetiach zakręconej kobiety w wielkim mieście, pomyślałam. Boże, jak bardzo się myliłam! Już po pierwszym odcinku byłam kompletnie zauroczona.

Analiza fabuły

Kiedy Midge stanęła na scenie w mokrej piżamie i zaczęła swój improwizowany monolog, poczułam dreszcze ekscytacji. To było jak patrzenie w lustro – jej frustracja, poczucie zagubienia i nagły wybuch kreatywności idealnie odzwierciedlały moje własne doświadczenia z czasów studiów, kiedy to spontanicznie zapisałam się na kurs stand-upu. Pamiętam, jak drżały mi ręce, gdy po raz pierwszy chwyciłam za mikrofon…

Scena, w której Midge odkrywa zdradę męża, złamała mi serce. Jej szok i niedowierzanie były tak autentyczne, że mimowolnie przypomniałam sobie moment, gdy sama dowiedziałam się o niewierności mojego pierwszego chłopaka. To uczucie, jakby grunt usuwał ci się spod nóg, jest nie do opisania, chyba że doświadczyło się go na własnej skórze.

Fascynujące było dla mnie obserwowanie, jak Midge balansuje między życiem przykładnej żony i matki a karierą komiczki. Ta dychotomia przypomniała mi o moich własnych zmaganiach z pogodzeniem pracy w korporacji z pasją do fotografii. Często zastanawiałam się, czy sceny pokazujące jej nocne występy w klubach były inspirowane prawdziwymi historiami kobiet próbujących przebić się w zdominowanym przez mężczyzn świecie komedii lat 50.

Najbardziej niejednoznaczna dla mnie była scena, w której Midge decyduje się wykorzystać osobiste problemy swojej rodziny jako materiał do występu. Z jednej strony rozumiałam jej potrzebę artystycznej ekspresji i szczerości, z drugiej – czułam dyskomfort, myśląc o tym, jak musiałi czuć się jej bliscy. Przypomniałjło mi to o moim własnym dylemacie, gdy zastanawiałam się, czy użyć zdjęć z rodzinnego albumu w mojej pierwszej wystawie fotograficznej.

Postacie i aktorstwo

Muszę przyznać, że niesamowicie utożsamiam się z Susie. Jej bezkompromisowość, cierpki humor i niezachwiana wiara w talent Midge przypominają mi moją najlepszą przyjaciółkę z liceum, która zawsze popychała mnie do realizacji marzeń, nawet gdy sama w siebie wątpiłam. Pamiętam, jak kiedyś przyszłam do niej z płaczem po nieudanej sesji zdjęciowej, a ona tylko przewróciła oczami i powiedziała: „Weź się w garść i rób swoje, kretynko”. Dokładnie tak wyobrażam sobie reakcję Susie!

Gra Rachel Brosnahan jako Midge kompletnie zmieniła moje postrzeganie jej jako aktorki. Wcześniej kojarzyłam ją głównie z drugoplanowych ról w serialach, ale tutaj… wow! Jest jak fajerwerk energii i charyzmy. Szczególnie urzekła mnie scena, w której Midge improwizuje swój pierwszy stand-up. Intensywność emocji na twarzy Brosnahan, od strachu przez szok po euforię, była tak przekonująca, że złapałam się na tym, że wstrzymuję oddech. Od tego momentu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Rachel naprawdę mogłaby robić karierę jako komiczka!

Chemia między Rachel Brosnahan a Alex Borstein (grającą Susie) jest absolutnie elektryzująca. Ich przekomarzania się i ciętej riposty przypominają mi relację z moją młodszą siostrą – ta sama mieszanka miłości i irytacji. Scena, w której Susie i Midge kłócą się w taksówce o trasę koncertową, a potem wybuchają śmiechem, jest tak autentyczna, że mam wrażenie, jakbym podsłuchiwała prawdziwą rozmowę przyjaciółek.

Aspekty techniczne i artystyczne

Muzyka w „Wspaniałej pani Maisel” to osobny bohater! Pamiętam moment, gdy Midge po raz pierwszy wchodzi do klubu The Gaslight – dźwięki jazzu stopniowo narastają, mieszając się z gwarem rozmów i brzękiem szklanek. Poczułam się, jakbym sama tam była, z motylami w brzuchu przed występem. Ta scena przypomniała mi atmosferę małego klubu jazzowego w Krakowie, gdzie kiedyś spędziłam niezapomnianą noc, słuchając na żywo mojego ulubionego saksofonisty.

Kostiumy w serialu są po prostu obłędne! Szczególnie utkwiła mi w pamięci sukienka, którą Midge ma na sobie podczas swojego pierwszego planowanego występu – ta czerwona, z delikatnym dekoltem w szpic. Kiedy ją zobaczyłam, natychmiast przypomniała mi się sukienka mojej babci, którą znalazłam kiedyś na strychu. Miała podobny krój i ten sam intensywny odcień czerwieni. Pamiętam, jak przymierzałam ją w tajemnicy przed lustrem, marząc o tym, by kiedyś móc nosić coś równie eleganckiego.

Styl wizualny „Wspaniałej pani Maisel” nieodparcie kojarzy mi się z filmem „Carol” Todda Haynesa. To samo pieczołowite odtworzenie lat 50., te same nasycone kolory i dbałość o detale. Jednak podczas gdy „Carol” emanuje melancholią i tłumioną namiętnością, „Maisel” tryska energią i optymizmem. To jak porównanie jesiiennego wieczoru z letnim porankiem – oba piękne, ale wywołujące zupełnie inne emocje.

Kontekst i odniesienia

Oglądając zmagania Midge z seksizmem w świecie komedii, nie mogłam nie myśleć o współczesnej debacie na temat reprezentacji kobiet w branży rozrywkowej. Choć od czasów, w których rozgrywa się akcja serialu, minęło kilkadziesiąt lat, wiele problemów pozostaje aktualnych. Przypomniałam sobie niedawną kontrowersję wokół komentarzy pewnego znanego komika na temat kobiecego humoru i pomyślałam, że Midge miałaby mu wiele do powiedzenia!

„Wspaniała pani Maisel” zmieniła moje spojrzenie na rolę humoru w przełamywaniu społecznych tabu. Wcześniej postrzegałam komedię głównie jako formę rozrywki, ale teraz widzę, jak potężnym narzędziem może być w kwestionowaniu status quo. To skłoniło mnie do głębszego zainteresowania się historią kobiet w stand-upie i ich wpływem na zmiany społeczne.

Po obejrzeniu pierwszego sezonu zorganizowałam „Maisel party” dla moich przyjaciółek. Wszystkie przyszły w strojach stylizowanych na lata 50., piliśmy martini i dyskutowałyśmy o feminizmie, karierze i związkach. Pamiętam gorącą debatę o tym, czy Midge postąpiła słusznie, wybierając karierę kosztem stabilnego życia rodzinnego. Zdania były podzielone, ale wszyscy zgodziliśmy się, że serial świetnie pokazuje, jak trudne mogą być takie wybory.

Krytyka i subiektywna ocena

Muszę przyznać, że byłam trochę rozczarowana wątkiem romansu Midge z Benjaminem. Wydawał mi się zbyt przewidywalny i odciągał uwagę od tego, co naprawdę interesujące – jej kariery komediowej. Rozumiem, że twórcy chcieli pokazać jej życie osobiste, ale czy naprawdę kolejny przystojny doktor był do tego niezbędny? Wolałabym zobaczyć więcej scen z jej występów lub interakcji z innymi komikami.

A teraz moja „niepopularna opinia” – uwielbiam Midge, ale czasami jej uprzywilejowana pozycja i naiwność działają mi na nerwy. Wszyscy zachwycają się jej „odwagą” w porzuceniu wygodnego życia dla kariery, ale czy to naprawdę takie imponujące, gdy masz finansowe wsparcie bogatych rodziców? Chciałabym zobaczyć, jak radzi sobie bez tej siatki bezpieczeństwa.

Co do alternatywnego rozwoju fabuły – byłabym ciekawa zobaczyć, jak potoczyłoby się życie Midge, gdyby zdecydowała się na karierę w telewizji zamiast w stand-upie. Wyobrażam sobie odcinek, w którym dostaje propozycję prowadzenia własnego show, ale musi zmierzyć się z jeszcze większą presją i ograniczeniami niż w klubach komediowych. Czy poradziłaby sobie z cenzurą i oczekiwaniami sponsorów? To mogłoby być fascynujące studium kompromisów, jakie często musimy zawierać między autentycznością a sukcesem.

Zdecydowanie poleciłabym „Wspaniałą panią Maisel” mojej młodszej siostrze. Ona właśnie zaczyna studia i często waha się między tym, czego oczekuje od niej rodzina, a tym, co sama chce robić w życiu. Myślę, że historia Midge mogłaby dodać jej odwagi do podążania własną ścieżką, nawet jeśli nie jest ona usłana różami.

Po obejrzeniu „Maisel” złapałam prawdziwego bakcyla na seriale osadzone w latach 50. i 60. Już mam na liście „Mad Men” i „The Marvelous Mrs. Maisel” – ciekawe, jak wypada na ich tle pod względem oddania ducha epoki.

Na koniec chciałabym zadać czytelnikom pytanie: Czy uważacie, że łatwiej jest dzisiaj kobietom przebić się w zdominowanych przez mężczyzn branżach, czy może formy dyskryminacji po prostu stały się bardziej subtelne? Jak myślicie, co powiedziałaby Midge, gdyby przeniosła się do naszych czasów i zobaczyła współczesną scenę komediową?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *