„Dolina Krzemowa” – Mój cyfrowy odlot w świecie startupów

Ech, kolejny wieczór przed laptopem… Ale tym razem miało być inaczej. Kumple od dawna truли mi głowę, żebym wreszcie obejrzał „Dolinę Krzemową”. No to cóż, siadłem w swojej ulubionej dziurze na kanapie, z miską popcornu i colą zero (bo #fit). Szczerze? Spodziewałem się jakiegoś napuszonego, pseudointelektualnego bełkotu o nerdach, którzy przypadkiem zostają milionerami. Ale już po pierwszym odcinku musiałem przyznać – cholera, to jest dobre!

Analiza fabuły

Stary, ta fabuła to istny rollercoaster! Śledzenie wzlotów i upadków Richarda i jego ekipy to jak obserwowanie własnego życia na sterydach. Pamiętacie tę scenę, gdy ich algorytm kompresji nagle wystrzelił w kosmos podczas TechCrunch? Miałem ciarki na plecach i czułem, jakbym sam stał na tej scenie. A potem… bum! Wszystko się wali. Klasyka.

Wiele momentów mocno mnie zszokowało. Na przykład, gdy Gavin Belson bez mrugnięcia okiem wydaje miliony na swoją groteskową „Sygnaturę”. Początkowo myślałem, że to przesada. Ale im dłużej nad tym myślę, tym bardziej widzę podobieństwa do moich własnych szefów z korpo. Może nie w takiej skali, ale ta mentalność „bo mnie stać” jest cholernie znajoma.

A scena, gdy Richard odmawia 10 milionów dolarów od Gavina? Początkowo myślałem: „Co za idiota!”. Ale potem przypomniałem sobie, jak kiedyś odrzuciłem awans, bo wiązał się z pracą nad projektem, który uważałem za nieetyczny. Oczywiście, stawka była nieco niższa, ale te same dylematy, no nie?

Postacie i aktorstwo

Erlich. Ten facet to mój spirit animal! Jego bezczelność, pewność siebie i te teksty… Cholera, ile razy marzyłem, żeby tak pyskować swojemu szefowi! Thomas Middleditch jako Richard jest genialny w pokazywaniu tego wewnętrznego konfliktu między geniuszem a kompleksami. Wiecie co? Kiedyś myślałem, że T.J. Miller (Erlich) to po prostu klaun. Ale po obejrzeniu „Doliny” zacząłem doceniać jego grę. Ten gość ma timing!

A chemia między Richardem a Jaredem? Boska. Ta scena, gdy Jared porzuca swoją pracę w Hooli, żeby dołączyć do Pied Piper… Wzruszyłem się, no co?! To jak patrzeć na dwóch kumpli z mojego zespołu w pracy – jeden zawsze ma plecy drugiego.

Aspekty techniczne i artystyczne

Muzyka w tym serialu? Petarda! Pamiętacie intro? Za każdym razem, gdy słyszę ten charakterystyczny beat, czuję się, jakbym wchodził do świata startupów. A sceny z kodowaniem? Stary, to jak poezja wizualna! Jasne, dla laika to pewnie nic specjalnego, ale dla kogoś, kto spędził niezliczone godziny przed ekranem, wpatrując się w linie kodu – to czysta magia.

Zwróciliście uwagę na te wszystkie detale w tle? Na przykład, te absurdalne plakaty motywacyjne w Hooli? Przypomniały mi się od razu te durne hasła, które wiszą u nas w biurze. „Synergia to nasza siła” – serio?

Styl wizualny „Doliny” kojarzy mi się trochę z „Mr. Robot” – ta sama dbałość o detale techniczne, ale z zupełnie innym nastrojem. Gdzie „Mr. Robot” jest mroczny i paranoiczny, „Dolina” jest błyskotliwa i satyryczna.

Kontekst i odniesienia

Oglądając „Dolinę”, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, jak bardzo aktualny jest ten serial w kontekście obecnych dyskusji o etyce w technologii. Weźmy na przykład wątek z Gavin Belsonem i jego obsesją na punkcie „czynienia dobra”. Brzmi znajomo? Wystarczy spojrzeć na ostatnie kontrowersje wokół Marka Zuckerberga i Facebooka.

Ten serial naprawdę zmienił moje spojrzenie na świat startupów. Zawsze myślałem, że to kraina mlekiem i miodem płynąca, gdzie genialni programiści zmieniają świat. Teraz widzę, ile w tym wszystkim jest polityki, przypadku i zwykłego szczęścia.

Po seansie pierwszego sezonu urządziłem małe „watch party” z kumplami z branży IT. Stary, co to była za dyskusja! Kłóciliśmy się godzinami, czy Richard powinien był przyjąć te 10 milionów. Połowa z nas twierdziła, że był idiotą, druga połowa, że bohaterem. A wy co myślicie?

Krytyka i subiektywna ocena

Okej, czas na małe hejterstwo. Wiecie, co mnie rozczarowało? Wątek miłosny Richarda. Serio? Taki sztampowy i przewidywalny? Oczekiwałem czegoś bardziej… no nie wiem, oryginalnego? To trochę jak wrzucenie romansidła do środka świetnej komedii o technologii.

A teraz moja „niepopularna opinia” – Gilfoyle nie jest aż tak fajny, jak wszyscy twierdzą. Jasne, ma świetne teksty, ale czasami jego cynizm jest po prostu męczący. Trochę jak ten kumpel, który zawsze musi wszystko skomentować, wiecie?

Gdybym mógł coś zmienić, to chciałbym zobaczyć więcej wątków związanych z faktycznymi wyzwaniami technologicznymi. Może jakiś epizod o cyberbezpieczeństwie? Albo o etycznych dylematach związanych z AI? To by dodało serialowi głębi.

Podsumowanie

Czy poleciłbym „Dolinę Krzemową”? Kurczę, zależy komu. Mojej mamie? Raczej nie – za dużo technicznych żartów. Ale mojemu szefowi? Absolutnie! Może wreszcie zrozumie, przez co przechodzimy na co dzień w IT.

Po obejrzeniu „Doliny” mam ochotę zanurzyć się w innych serialach o technologii. Może „Halt and Catch Fire”? Albo „Mr. Robot”? Chociaż z drugiej strony, boję się, że będę wszystko porównywał do „Doliny” i będę zawiedziony.

Na koniec pytanie do was: czy uważacie, że świat przedstawiony w „Dolinie Krzemowej” to satyra, czy może jednak smutna rzeczywistość? Bo im dłużej nad tym myślę, tym bardziej zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie pracuję w jakiejś polskiej wersji Pied Piper…

A, i jeszcze jedno! Wiecie co jest najlepsze w oglądaniu „Doliny Krzemowej”? To, że możesz powiedzieć swojej dziewczynie/chłopakowi, że „pracujesz”, bo w końcu oglądasz serial o pracy! Genialne, no nie?

Dobra, kończę już to gadanie. Idę odpalić kolejny odcinek. Bo wiecie co? Ta „Dolina” to jak chipsy – nie możesz skończyć na jednym!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *